Na narodziny szczeniąt czekaliśmy już kilka dni- oczywiście myślę tutaj o samym porodzie. Ja- jak to ja- byłam przekonana każdego, że to właśnie ten w którym narodzą się małe Neiveny.
W poniedziałek wstałam o 5 rano aby upiec chlebki, które miały o 8 rano wyruszyć w podróze. Piszę podroże ponieważ jeden wyruszyl do Łodzi, a drugi do Jastrzębia w dodatku Zdroju:)
Jeśli dwa chlebki wyruszyły to znaczy to także to-że z chatki wylecialy dwa dobre ludki. Mój tata i M.art.a. Ale nie tak szybko-między 5 rano a 8 dużo, naprawdę dużo się tutaj wydarzyło. Czuć było od wczesnego ranka ,że moment narodzin GajowoEthanowego potomstwa sie zbliża... za chwil kilka napiszę więcej, biegne do tych skarbów i ich Mamy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz